Plaga spóźnionych samolotów

Plaga spóźnionych samolotów

  • 2019-08-13 19:42

Latanie pozwala szybko pokonywać duże przestrzenie, ale niestety coraz częściej kojarzy się z długim oczekiwaniem na lotnisku. Opóźnienia stają się prawdziwą plagą, a prognozy przewidują, że będzie jeszcze gorzej. Co jest przyczyną takiej sytuacji? Czy możemy liczyć na poprawę? Jak wyglądają statystyki opóźnień dla Polski?

Jeszcze kilkanaście lat temu podróżowanie samolotami wywoływało dreszczyk emocji. Głośne medialne katastrofy i dramatyczne wydarzenia, związne z porwaniami i zaginięciami potęgowały to uczucie. Obecnie, według statystyk gromadzonych przez Aviation Safety, mamy do czynienia z najbezpieczniejszą erą w historii lotnictwa. Od 9 lat katastrofy zdarzają się naprawdę rzadko, a globalna liczba ofiar jest mniejsza niż liczba zmarłych w wypadkach drogowych w naszym kraju. Niestety, rosnącym problem są opóźnienia w ruchu lotniczym. Coraz częściej spędzamy nadliczbowy czas kołując na pasie w nieskończoność lub po prostu oczekując na przybycie maszyny w lotniskowej poczekalni. Przyczyną jest „korkowanie się” lotnisk oraz brak kadr, ale również mniejsza liczba maszyn.

Zatłoczona przestrzeń

Codziennie odbywa się ponad 200 tys. lotów, a w każdej chwili w powietrzu znajduje się 20 tys. samolotów. To ogromny wzrost względem poprzednich dekad. Jego konsekwencją są „zapchane” pasy startowe, brak maszyn, personelu i zatłoczenie lotnisk. Wiele portów lotniczych nie jest przystosowanych do obecnego natężenia ruchu, a będzie on coraz wyższy. Opóźniony lot nie jest oczywiście życiową tragedią, a jego skutkiem może być przecież wysokie odszkodowanie od przewoźnika dla pasażera. Można się o nie starać np. z pomocą AirHelp. Coraz liczniejsze przesunięcia w harmonogramie podróży uderzą jednak mocno w branżę lotniczą. Klienci z sektora biznesowego nie będą mogli pozwolić sobie na regularną stratę wielu godzin na lotnisku. Podobnie z branżą turystyczną, dla której zmiany harmonogramów będą oznaczały stale powiększający się chaos. 

Brak personelu

Branża lotnicza broni się przed zarzutami o niedbałość. Przewoźnicy zwracają uwagę na konieczność wycofania z rynku samolotów Boeing 737 MAX, co dotkliwie zmniejszyło stan flot. Oprócz chwilowego braku maszyn, związanego z ich awaryjnością, coraz bardziej palącym problemem jest brak obsługi. Według szefostwa Ryan Aira, brak kadr generuje aż 50 proc. opóźnień. Sytuacja dotyka nie tylko „tanie linie”, ale również innych przewoźników. Chodzi o brak odpowiednio wykwalifikowanych osób, które mogą pracować w kontroli ruchu lotniczego. Problem jest oczywiście powiązany z zagęszczeniem liczby samolotów w powietrzu. Niestety zaradzenie takim bolączkom potrwa lata, a w tym czasie problem opóźnień będzie się tylko nasilał. Przewoźnicy narzekają też, że z powodu zmian harmonogramu podróży muszą wypłacać sowite rekompensaty pasażerom. Przykładowo przy ponad 3-godzinnym opóźnieniu lotu z Londynu do Warszawy możemy być pewni 250 euro odszkodowania i to nawet wtedy, gdy bilet na lot kosztował np. 40 euro. Braki maszynowe w połączeniu z plagą opóźnień generującą odszkodowania są koszmarem dla właścicieli linii lotniczych.

A jak jest w Polsce?

Jak wynika z raportu VariFlight, obecnie nieco ponad ¾ lotów w Polsce odbywa się planowo. Oznacza to, że co czwarty lot spóźnia się. To dużo. Chociaż lotniska i przewoźnicy wskazują na poprawę trendu w ostatnich miesiącach, musimy być niestety gotowi na wielokrotne czekanie. Czy problemy rynku lotniczego w Europie sprawią, że pasażerowie przesiądą się na kolej lub do autokarów i samochodów? Czas pokaże, ale warto pamiętać, że mimo opóźnień, samoloty pozostają najbezpieczniejszym środkiem transportu na świecie.

 

Czytaj również

Krystian

Dodaj komentarz